środa, 19 grudnia 2012

"Polityka": Nowe oblicza polskiego dokumentu

Janusz Wróblewski: 

[...] Wrażeniu, że polscy dokumentaliści poczuli się całkowicie zwolnieni z obowiązku rejestrowania rzeczywistości wokół czy podejmowania niewygodnych tematów, przeczy na szczęście kilka mocnych tytułów z kręgu LGBT. Zwłaszcza jeden z nich – „Ciągle wierzę” Magdaleny Mosiewicz o transseksualistce Ewie Hołuszko, dawniej zasłużonym działaczu solidarnościowego podziemia, który zmienił płeć – wart jest odnotowania (będzie pokazany na tegorocznym festiwalu Watch Docs). Do arcydzieła mu daleko, niemniej to ważny znak, że kolejny przełom w myśleniu dokumentalistów już się dokonał.

Więcej pod adresem 
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1533293,3,nowe-oblicza-polskiego-dokumentu.read#ixzz2FUOL12zC

poniedziałek, 10 grudnia 2012

13 grudnia w Gazecie Wyborczej rozmowa z Ewą Hołuszko

rozmowa Katarzyny Bielas z Ewą Hołuszko:

Co robiłaś 13 grudnia 1981 roku?

- O północy spałam, rano obudziła mnie sąsiadka, działaczka KPN-u Basia Leszczyńska, która sprawdzała, czy nie zostałam internowana. Poprzedniego dnia wieczorem z siedmiomiesięcznym synem, z którym wracałam od lekarza, zaszłam na Mokotowską, do Regionu Mazowsze.

Na dole ktoś mnie pyta, czy znam depesze. Jakie depesze? Okazuje się, że są na górze u św. pamięci Marka Nowickiego, bardzo ważne. Marek pokazał mi je niechętnie, czytam: "Ze Słupska w stronę Gdańska jedzie kolumna 50 samochodów milicyjnych", sygnowane "Solidarność" Lęborka; następne: "W stronę Poznania przemieszcza się kolumna czołgów", "Opustoszała szkoła milicyjna w Szczytnie", "Na wschód od Siedlec przemieszczają się kolumny wojska" itp. Pytam, czy wiedzą o tym władze regionu, które były wtedy w Gdańsku na zjeździe TKK, Tymczasowej Komisji Krajowej. Marek mówi, że wiedzą, ale do tej pory nie wiem, jak to było, wiele osób potem pytałam, np. czy Lechu wiedział. Podobno tak.

Teraz przeskoczę siedem lat do przodu.

Jest rok 1988, dostałam paszport i wracam od brata z Vancouver, przez Chicago. Zapraszają mnie tam do polskiego radia, którym zarządzał wtedy Andrzej Czuma. Mówię m.in. o tych depeszach, a później mam półgodzinny dyżur przy telefonie. Dzwoni mężczyzna: "Proszę pani".

Chyba "proszę pana". Byłaś Markiem Hołuszką.

- Tak, ale "proszę pani" jest dla mnie teraz naturalniejsze. A więc mówi: "Mam tylko trzy minuty, czy pani rozumie, z kim rozmawia? Dlaczego nie wykorzystaliście moich wiadomości o przygotowywanej operacji wojskowej, o stanie wojennym?".


Czy to był pułkownik...

- ...tak, Kukliński. Powiedział: "Pani mówi o depeszach z kraju, ale ja podałem najważniejszą wiadomość. Jak to? To te wiadomości nie dotarły do kraju?". Wtedy zrozumiałam, że Amerykanie przytrzymali tę informację, a on jeszcze wtedy, w 1988 roku, myślał, że to my ją przytrzymaliśmy. Zapewniłam go, że nie wiem, aby ktokolwiek, łącznie z Wałęsą, znał tę wiadomość. Trzy minuty minęły, rozłączył się. Po trzech minutach mogli go namierzyć.

Jako Marek Hołuszko miałaś pseudonim "Hardy", byłaś działaczem "Solidarności". Co robiłaś bezpośrednio przed stanem wojennym?

- 11 dni wcześniej odbyła się pacyfikacja strajkującego WOSP-u, Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, na warszawskim Żoliborzu. Byłam tam, bo odpowiadałam za "Solidarność" w MSW, a więc i w podległym mu WOSP-ie.

Zdjęcia z pacyfikacji WOSP: tutaj

Kilka dni później, 7-9 grudnia, w głównej auli politechniki odbywał się zjazd mazowieckiej "Solidarności". Brałam w nim udział, ale nie do końca, bo trzeba było wyciągnąć ze szpitala MSW na Komarowa poranioną podczas pacyfikacji WOSP-u koleżankę. Krysia Kolasińska, szefowa kuchni, była jedną z wiceprzewodniczących "Solidarności", postacią znaną na strajku.

Po przemówieniu, w samym środku zjazdu, czyli w najmniej oczekiwanym dla przeciwnika momencie, wyszłam i z grupą kilku chętnych do akcji i pojechaliśmy do Krysi niby w odwiedziny. Łachy były przygotowane, samochód czekał na dole. Lekarze oponowali, ale powiedziałam: "Tylko spróbujcie przeszkadzać, a przyjdzie nas tu więcej", i zabrałam Krysię.

Często podkreślasz, że jesteś ze Wschodu. Co to dla ciebie znaczy?

- Np. to, że w podstawówce w Aninie pod Warszawą, gdzie przenieśliśmy się z rodzicami z Białegostoku, powiedziałam nauczycielce, że główna postać "Trylogii" to Bohun. Identyfikowałam się też z Kmicicem i Azją Tuhajbejowiczem. Powiedziałam, że dla mnie Skrzetuski to jakaś mamałyga.

A co na to nauczycielka?

- Zamurowało ją i pyta: "Co jeszcze z >>Trylogii<< zapamiętałaś?, a ja, że: Tużu, tużu, serce bołyt", czyli "Cicho, cicho serce boli" - to o miłości, i "Raz maty rodyła".

Odpowiadał mi charakter moich ulubionych bohaterów.

Raz mnie matka rodziła, tak?

- Tak, to znaczy, że mogę zaraz iść na śmierć. Jak trzeba będzie skoczyć w ogień, to skoczę. W konspiracji też to sobie mówiłam.

całość niestety w płatnym serwisie Piano:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,129853,13033760,Skrzetuski_to_mamalyga.html

wtorek, 4 grudnia 2012

O filmie w TokFm

5 grudnia (środa) o 19.00 w programie Agaty Kowalskiej "Post Factum" wystąpi Magda Mosiewicz, reżyserka "Ciągle wierzę" i Maciej Nowicki, dyrektor festiwalu Watch Docs.
Zapraszamy do słuchania!

sobota, 1 grudnia 2012

"Ciągle wierzę" na festiwalu Watch Docs

W sekcji "Nowe filmy polskie" odbędą się dwa pokazy w Warszawie:
10.12 (poniedziałek), 20:30, Stara Bibliotek Uniwersytetu Warszawskiego, 
ul. Krakowskie Przedmieście 26/28
13.12 (czwartek), 18:00, Laboratorium CSW Zamek Ujazdowski, 
ul. Jazdów 2
13.12 po projekcji spotkanie z bohaterką i reżyserką.

W Lublinie:
10.12 (poniedziałek), 21:00, sala projekcyjna lubelskiego TVP (ul. Raabego 2)

http://watchdocs.pl/

środa, 28 listopada 2012

Newsweek: Ewa "Harda" Hołuszko



Fragment artykułu Aleksandry Krzyżaniak-Gumowskiej:
Walczy, żeby w internetowej wersji „Encyklopedii Solidarności” figurowała jako „Ewa Hołuszko (dawniej Marek)”. – Oni chcieli: „Marek (teraz Ewa)”. Nie wypieram się, że dawniej byłam Markiem, ale Marka już nie ma. Nie można ze mnie robić trupa. To jest moja historia i moje  życie.

– Miała bardzo dużo trudności z akceptacją w środowisku  przyznaje Henryk Wujec. Z żoną Ludwiką i działaczami Solidarności zapraszali na konferencje naukowe lub rocznicowe już Ewę Hołuszko. – Jak zabrała głos drugi raz, trzeci raz, to wszyscy zaczynali się przestawiać. Ale jej relacje z ludźmi nie są łatwe. W zeszłym roku znów nie zaproszono jej na obchody rocznicy strajku podchorążych straży pożarnej, tym razem 30-lecia.
całość na portalu neewsweek.pl:


wtorek, 20 listopada 2012

Uważam Rze o Solidarności, Ewie Hołuszko, filmie


fragment tekstu Andrzeja Horubały:

Obraz ten, ukończony przed rokiem, ma miejscami charakter notacji, miejscami reportażu, impresji. Jest filmem o samotności. Samotności kobiety osobnej zarówno na kombatanckich spotkaniach, jak i demonstracjach feministycznych, noszącej w sobie tęsknotę za akceptacją, ale i sprawiedliwą solidarną Polską. Noszącej w sobie wspomnienie utopii, jaką pielęgnowaliśmy w latach osiemdziesiątych: solidarności, otwartości, przyjaźni. Ale też utopii, że wszystko się wyrówna, że nastanie święto.

http://www.uwazamrze.pl/artykul/724071,952743-Byly-sobie-dwie-corki-.html

A bezpłatny link na e-teatrze (i za to lubimy ten portal):
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/150558.html

niedziela, 11 listopada 2012

20.11 pokaz w Łodzi

Pokaz w ramach Uniwersytetu Queer organizowanego przez Fabrykę Równości
20.11 (wtorek), godz. 18.00
Świetlica Krytyki Politycznej, ul. Piotrkowska 101, lewa oficyna, I piętro

http://www.facebook.com/FabrykaRownosci

czwartek, 8 listopada 2012

Ewa Hołuszko w TVP Kultura

8, 10 i 11 listopada w programie Katarzyny Janowskiej i Maksa Cegielskiego "Hala Odlotów" Ewa Hołuszko dyskutuje o patriotyzmie z Andą Rottenberg, Danielem Olbrychskim i Małogrzatą Sikorską Miszczuk.

Więcej o programie:
http://www.tvp.pl/kultura/miejsce-wsrod-gwiazd/hala-odlotow/8549499

środa, 10 października 2012

27.10 Szczecińskie Dni Różnorodności

Projekcja filmu "Ciągle wierzę" oraz spotkanie z Ewą Hołuszko w sobotę 27.10.2012 o 13.00, sala przy Sektorze 3 (al. Woj. Polskiego 63, budynek PCK, 3. piętro)


 
Mimochodem informujemy, że w Szczecinie powstaje praca magisterska zahaczająca o  biografię Ewy Hołuszko, dramat "Ciała obce" i film "Ciągle wierzę". Fragmenty wkrótce na tym blogu. 

poniedziałek, 8 października 2012

poniedziałek, 24 września 2012

poniedziałek, 2 lipca 2012

Dyskusja o filmie na festiwalu Pomada


Lepiej późno niż wcale. Oto fragmenty dyskusji, która odbyła się 29 maja
w Centrum Jerozolima w ramach cyklu Inne _Istorie festiwalu Pomada:

Anna Grodzka:
To jest film o naszych nadziejach. To miał byc kraj solidarny, wolny, wierzyliśmy, że to osiągniemy. Po tylu latach jesteśmy niestety nie tak daleko od miejsca, z którego wyszliśmy.

Adam Ostolski:
Ewa Hołuszko jest rzeczniczką ważnej prawdy, stawia pytania o wolnośc, o wiarę, o płeć. Gdyby każdy w ten sposób, co ona zmienił perspektywę, widziałby więcej.

Anna Grodzka:
To się wydaje proste: każdy ma prawo byc sobą. Jednak ludzie boją się Ewy. Boją się swojego egoizmu.

Ewa Majewska:
Ta historia wywołuje mój gniew. Ile można znosić?

Agnieszka Weseli:
Ewa Hołuszko to trickster, postac, która przewraca sensy.

Adam Ostolski: Ewa nie jest rzeczniczką mniejszości, tylko większości, która nie ma głosu. Pytanie o wolnośc jest pytaniem o solidarnośc. Za co odpowiadamy wspólnie, a co jest naszą prywatną sprawą?

Tomasz Szypuła:
Nic nie poszło na marne. Pomału, pomału zmieniamy tę rzeczywistośc. 

info o festiwalu: www.pomada.info.pl

wtorek, 12 czerwca 2012

O filmie na blogu "Trans - optymista"

Dokument o podwójnej transformacji

[...] Ciągle wierzę to dziwny dokument, nietypowy. Jest o kobiecie z transseksualną przeszłością, ale nie jest o transseksualizmie – raczej o przeszłości jako takiej.
Ewa Hołuszko była kiedyś, w PRL-u, działaczką „Solidarności”. Prawdziwą szychą, z odpowiedzialnością za ludzi, doświadczeniami z więzieniem, jednym z najwyższym odznaczeń. Podczas śledztwa nie podała żadnych kontaktów, po wyjściu z więzienia nie skorzystała z oferty wyjechania z Polski. Problem w tym, że wszyscy znali ją wtedy jako mężczyznę. Wysokiego, barczystego, brodatego – dobre schronienie dla wrażliwej kobiety przed światem, który transseksualności nie rozumiał i nie rozumie nadal. Ciągle wierzę jest ilustrowane fragmentami autentycznych kronik filmowych: od reżyserki wiem, że gdyby nie koszt ich emisji, archiwalnych nagrań byłoby znacznie więcej. Pasowałyby – Ewa jest bardzo dumna ze swojej przeszłości i identyfikuje się silnie ze swoją działalnością oraz intensywnie podkreśla, że cały czas jest tą samą osobą.
Po odzyskaniu wolności dla Polski Ewa zawalczyła o wolność dla samej siebie – skorygowała płeć [...]

Marcin Rzeczkowski

tekst w całości:

środa, 6 czerwca 2012

Przekrój 4/6/2012: Z Magdą Mosiewicz rozmawia Adam Ostolski




Zrobiłaś film o Ewie Hołuszko, działaczce opozycji w PRL, która po korekcie płci została poddana środowiskowemu ostracyzmowi. Co cię skłoniło, żeby zająć się jej historią?
– To historia o niedokończonej rewolucji, o tym, co się wydarzyło w Polsce po 1989 roku. Gdyby transformacja potoczyła się według moich wyobrażeń, to decyzja Ewy o korekcie płci byłaby postrzegana jako kontynuacja walki o wolność, którą toczyła w PRL. Ewa była wspierana, dopóki chodziło o wolność ojczyzny. Ukrywała się w stanie wojennym. Szerokie grono osób zapewniało jej mieszkanie, utrzymanie, umożliwiało działalność, w pewnym sensie wysoką pozycję społeczną. I potem Ewa dokonuje wyboru, którego nikt nie rozumie, zostaje kobietą. Traci mieszkanie, pracę, szacunek...

Może traci szacunek jednych, a zyskuje innych?
– Ale ci inni o niej nie wiedzą. Także po to jest ten film, żeby się dowiedzieli. Coś poszło nie tak, jeśli doszło do takiego wykluczenia w konsekwencji korekty płci. To jest pytanie o ruchy opozycji demokratycznej. Do jakiej tradycji się odwoływały? Co spowodowało, że wybór Ewy miał tak fatalne skutki?

Chodzi o to, że coś poszło nie tak z tymi ludźmi, którzy tworzyli opozycję demokratyczną?
– Z państwem coś poszło nie tak. Ruchy opozycyjne, pewnie nieświadomie, odwoływały się w przeważającej części do tradycji powstań narodowych, do tradycji militarnej, która była macho. To na długo zdeterminowało myślenie o tym, co jest poważną kwestią, a co nie. Na przykład ruch gejów i lesbijek był uważany za sprawę nieważną aż do pacyfikacji Marszu Równości w Poznaniu w 2005 roku. Wyglądało to jak ZOMO atakujące studentów i nagle sprawa stała się poważna. Natomiast czyjeś codzienne, osobiste zmagania z dyskryminującą normą są uważane za sprawę prywatną. Także korekta płci to wybór prywatny, a na dodatek niezrozumiały. Czemu się akurat nie dziwię, ludzie nie mają wiele okazji, by się czegoś o tym dowiedzieć.

Wróćmy do tego, co poszło nie tak z państwem. Czy chodzi ci o sytuację osób transpłciowych? Tu faktycznie w latach 90. nastąpił regres, po tym jak od połowy lat 70. trwał w Polsce stopniowy proces ich emancypacji. W 1978 roku Sąd Najwyższy wprowadził możliwość zmiany płci w metryce urodzenia, a w 1989 roku uznał poczucie tożsamości płciowej za dobro osobiste. To był efekt wielu lat zmagań osób transpłciowych oraz pomagających im prawników i lekarzy. Natomiast w 1999 roku za rządów Jerzego Buzka chirurgiczna korekta płci została skreślona z listy zabiegów refundowanych. I tak stała się sprawą prywatną nawet w sensie materialnym.
– Została sklasyfikowana jako fanaberia. Jak chcemy sobie skorygować nos, to za to płacimy, i jak chcemy  skorygować płeć, to też płacimy. A przecież te przypadki są tak nieliczne, że państwo mogłoby to refundować i nie łamać życia ludziom, których na to nie stać.

Odmowa refundowania korekty płci to chyba przejaw szerszego zjawiska prywatyzacji problemów społecznych po 1989 roku. Kiedy chodziłem do szkoły, to podręczniki miało się z biblioteki po poprzednich rocznikach, albo można było taniej odkupić używane. Ale teraz podręczników jest wiele, często się zmieniają, jakby państwo chroniło interesy wydawców kosztem dzieci. Tak samo jest z mieszkaniami, buduje się bardzo niewiele mieszań komunalnych, jakby trzeba było chronić prywatne zyski kosztem potrzeb ludzi.
Interesujesz się miejscem osób transpłciowych w systemie społecznym – czy to dla ciebie znak jakiegoś szerszego polskiego problemu?
– Na przykładzie Ewy widać, że to jest państwo dla elit, które w dodatku w ogóle nie są zainteresowane tym co się dzieje „na dole” społeczeństwa. Jej głos powinien być cenny. Ma doświadczenie niedostępne decydentom i elitom opiniotwórczym. Ci ludzie nie wiedzą, jak to jest stracić mieszkanie, co to znaczy naprawdę szukać pracy... Nie wiedzą, co znaczy dyskryminacja, tak praktycznie, na własnej skórze. Dlatego warto byłoby posłuchać starej znajomej, która doświadcza systemu na własnej skórze.

Nowego systemu.
– I starego i nowego. Ewa ma swoje lata, doświadczenie, refleksje. Obecnie, po 12 latach od korekty płci, jest w grupie doradczej prezydenta Komorowskiego ds. uchodźców, ale to jest pierwszy raz.

Mówisz, że opozycja wyrastała z tradycji powstańczej, to znaczy romantycznej. Ewa Hołuszko jest postacią romantyczną?
–  Mam wrażenie, że korekta płci mieści się w tradycji walki o przegrane sprawy. Wiem, że stracę, ale staję do walki: o prawdę, o wolność, o zasady, o uznanie tych zasad.

W filmie Ewa mówi, że wiedziała, czym to się skończy.
– Tu nie ma kalkulacji, zabezpieczania sobie następnych etapów życia.

To może jest coś w tej tradycji romantycznej, co by nam się mogło przydać...?

– Mam ambiwalentny stosunek do romantyzmu.

Ale twój film jest pełen romantycznej ironii. W „Balladach i romansach” Mickiewicza ważne są postacie odmieńców, ludzi z marginesu, nieprzystosowanych, których inni uważają za szaleńców. Ale to ci dziwacy mają dostęp do prawdy o rzeczywistości. Ironia polega na tym, że to ci tzw. normalni są szaleńcami, bo to oni zamykają oczy na prawdę. W filmie pokazujesz obchody rocznicy wyborów czerwcowych. Są przemówienia, baloniki, toasty, nawet kwesta charytatywna. I do tego Ewa, która nie pasuje, bo nie jest pogodzona z tym światem. A to, co ona wie i widzi, to jest ta wiedza, której oni muszą nie mieć, żeby wznosić toasty. Nie mogą na przykład wiedzieć, co to znaczy nie mieć mieszkania w tej Polsce, którą zbudowali.
– Mogę powiedzieć tylko: no tak. (śmiech)

Czyli zdemaskowałem cię? (śmiech)
– Mam nadzieję, że ten film jest taki, jaka jest Ewa. Chciałam oddać jej głos, nie komentować tego i też niekoniecznie się zgadzać. 
Romantyczna tradycja na pewno coś nam daje, ale chyba bardziej szkodzi. Co nie zmienia faktu, że Inny zawsze może nas nauczyć czegoś o wspólnocie, do której nie należy. Robię właśnie dokument o młodych ludziach z syndromem Aspergera, zimą robiłam film o dzieciach uchodźców z Czeczenii. Ich testowanie systemu jest bolesne. Ani społeczeństwo, ani instytucje państwowe, szkoły, miejsca pracy nie są gotowe na odstępstwo od normy. Inteligentne, ambitne czeczeńskie dzieci nie były przyjmowane do szkoły, bo nie znały języka. Miały się najpierw nauczyć – w ośrodku dla uchodźców, gdzie nikt nie mówi po polsku! W szkole nauczyłyby się w miesiąc, przecież znały rosyjski. Poza szkołą traciły dwa lata. Nie wiem, dlaczego wszystko musi być takie nieludzkie. Jesteśmy krajem na dorobku, ale czy nie możemy być bardziej otwarci?

Wróćmy do Ewy. Agnieszka Graff napisała, że Ewa walczy o prawo do życia zgodnie ze swoją płcią, ale walczy też o uznanie, o prawo do swojej biografii sprzed korekty płci...
– Kiedy była okrągła rocznica strajku w Wyższej Szkole Pożarnictwa, Ewy nie zaproszono. A podczas strajku na miejscu byli tylko studenci i dwie osoby z Solidarności – Seweryn Jaworski i Ewa, czyli wtedy Marek, Hołuszko. Jest rocznica, Jaworski dostaje order, a Hołuszko nie istnieje. To się zmienia, ale bardzo powoli. Ewa dostała wysokie odznaczenia państwowe oraz odszkodowanie za więzienie. Ale kiedy ukazała się internetowa Encyklopedia Solidarności redagowana przez IPN, to nie było tam hasła o Marku Hołuszko,

Teraz jest.
– Ale to wymagało interwencji, walki, to się nie odbyło po prostu. 

Uderzyło mnie, że z twojego film nie można się wiele dowiedzieć o Ewie z dawnych lat.
– Bo nie było pieniędzy na archiwalia, są tylko te absolutnie niezbędne. Chciałabym więcej powiedzieć o przeszłości. Wypadła scena, kiedy Ewa opowiada o więzieniu. Miała być ilustrowana fotografiami, ale nie miałam na nie pieniędzy, więc musiałam ją wyciąć. A ona jest dla mnie szczególna, ponieważ widać było, że kiedy Ewa opowiada o więzieniu, to jej tak oczy błyszczą, jakby mówiła o najszczęśliwszym okresie swojego życia. W ogóle chciałabym, żebyśmy mogli lepiej oddać ten klimat lat 80., pokazać, jak niemożliwe było wtedy myślenie o takich sprawach jak korekta płci.

Film nie jest do końca taki, jak chciałaś, bo PISF odmówił dofinansowania?
– Scenariusz został oceniony dobrze, ale pieniędzy nie dostałam. Oczywiście film dofinansowany jest lepszy niż niedofinansowany, to wpływa na efekt końcowy... Ale z drugiej strony nie może być tak, że robimy w życiu tylko to, za co nam płacą. Ta logika doprowadziłaby do katastrofy. Na szczęście włączyła się w to Anka Grupińska, Ola Panisko – która film montowała, Konrad Jakubowski – na którego spadły wszystkie wymuszone przeróbki, producentki z Follow Me Film Production. Gdybym była sama na placu boju, pewnie bym się poddała.
Wiele osób pomaga mi organizować pokazy. Wystarczy komputer i rzutnik, żeby zorganizować pokaz i spotkanie. To ma większe znaczenie niż emisja w telewizji. Te dyskusje nie są dodatkiem do filmu, tylko istotą sprawy. Na jednym spotkaniu zarzucono mi, że nie można mieć pretensji do Tadeusza Mazowieckiego.

A masz do niego pretensje?
– Najwyższy czas zwerbalizować pretensje do pewnego środowiska. Mazowiecki jest postacią publiczną, więc świadomie wystawił się na różne pretensje, nie tylko o grubą kreskę...

...ale też o wprowadzenie religii do szkół.
– Ja mam konkretnie pretensje o wprowadzenie religii do szkół bez debaty publicznej, o wymachiwanie świadectwem chrztu, no i o tę uległość wobec Balcerowicza. Dzięki dyskusjom wokół filmu zrozumiałam, że to jest represyjne państwo, ale osoby z pokolenia, które w PRL siedziało w więzieniach, a dziś tworzy elity polityczne czy medialne, nie dostrzegają tego. To było też widać przy okazji ACTA. Ludzie, którzy siedzieli w więzieniach, nie rozumieją, że brak prawa do aborcji, wyroki za posiadanie narkotyków, zakaz picia wina czy piwa na trawniku, kontrola internetu to jest ograniczenie wolności.

Wolność wydaje mi się kluczowym wątkiem filmu. Ewa mówi, że marzy o wolnej Polsce, czyli takiej, gdzie nie ma takich przepaści społecznych.
– Dokładnie to mówi, że chciałaby żyć w wolnym kraju wolnych ludzi, i że to nie oznacza wolności od Rosji czy od Ameryki.

To dopełnia tę postać, to nie jest tylko Ewa walcząca o prawo do bycia kobietą i jednocześnie zachowania biografii Marka. Ona walczy o sprawę ogólniejszą. Robi wrażenie jakby była – w najlepszym znaczeniu – spoza tego świata.
– Na pewno jest spoza świata mieszczańskiego. Dzięki reakcjom widzów zobaczyłam, jak bardzo daliśmy się sformatować. Usłyszałam takie uwagi, że transseksualizm nie jest problemem, ale te psy i koty to jest jakieś szaleństwo.

Czemu psy i koty?
Sugerowano mi, żebym usunęła sceny, w których widac, że Ewa ma trzy psy i trzy koty, i jeszcze rybę – bo to ukazuje ją w złym świetle. Na dodatek mieszka w rozwalonym domu, a przecież osoba, która nie jest w stanie zrobić remontu, jest nieogarnięta. O ile transseksualizm zaczyna być akceptowany, to fakt, że ktoś nie jest sobie w stanie zrobić porządnej podłogi, dyskwalifikuje. 
Za bardzo ulegliśmy mitowi klasy średniej. Mówiono, że jak stworzymy klasę średnią, to ona zbuduje tu demokrację i społeczeństwo obywatelskie. Ale pamiętam, że kiedy zaczęło się Białe Miasteczko, to do pielęgniarek przyszli biedni ludzie z okolicy, zaoferować możliwość umycia się, przyszły też osoby działające w różnych ruchach społecznych. Wracałam rowerem z Białego Miasteczka i widziałam tę klasę średnią w kawiarniach, w ogóle niezainteresowaną tym, co się dzieje. Klasa średnia nie buduje demokracji, klasa średnia buduje tylko klasę średnią.

niedziela, 3 czerwca 2012

4 czerwca pokaz filmu w Gdańsku

Zapraszamy w poniedziałek 4 czerwca o godz. 18.00 do Świetlicy Krytyki Politycznej w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35 w Gdańsku) na kolejne spotkanie z cyklu „Krytycznie o teatrze”.

Wokół spektaklu Ciała obce na podstawie dramatu Julii Holewińskiej i w reżyserii Kuby Kowalskiego rozmawiać będą: działaczka opozycyjna Ewa Hołuszko, dokumentalistka Magda Mosiewicz, aktorka Magda Boć. Prowadzenie: Łukasz Zaremba (KP). Rozmowę poprzedzi pokaz filmu "Ciągle wierzę".


http://www.krytykapolityczna.pl/Trojmiasto/Trojmiasto4czerwcaTozsamosciLGBTNamarginesiesolidarnosci/menuid-284.html

niedziela, 20 maja 2012

5 czerwca pokaz filmu w Domu Spotkań z Historią

W rocznicę wyborów czerwcowych pokaz filmu "Ciągle wierzę", a po projekcji dyskusja.
5 czerwca (wtorek), godz. 18.00, Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20, Warszawa.

Pełen program cyklu "Wyłącz system": http://www.wylaczsystem.pl/startowe.html

Zapraszamy!

środa, 9 maja 2012

Tygodnik Powszechny o dyskusji po naszym filmie na Inwazji Barbarzyńców


Innym, których nie akceptujemy, boimy się, poświęcony był w Poznaniu festiwal „Inwazja barbarzyńców”. Przygotowuje go niezwykła fundacja: Barak Kultury.
Idea najlepiej uwidoczniła się podczas spotkania z Ewą Hołuszko. Ewa to transseksualistka – dawniej Marek Hołuszko, ważny warszawski działacz pierwszej Solidarności i jej konspiracyjnych struktur podczas stanu wojennego. W 2000 r. poddała się zabiegowi zmiany płci. Podczas spotkania mówiła o tym, kiedy rozpoznała swoją kobiecą tożsamość, jak próbowała ją w sobie zagłuszyć i jak doszła do decyzji o korekcie płci. A także o wysokiej cenie, jaką przychodzi jej za to płacić, o kłamstwie, które przestało być jej udziałem, i swojej religijnej wierze (jest osobą prawosławną). Dzięki tej szczerości i osobowości Hołuszko podczas spotkania udało się przekroczyć barierę obcości. Jego uczestnicy zobaczyli w niej człowieka w swoich uczuciach i prawach takiego jak każdy inny. Jak my wszyscy.
Taki właśnie jest główny cel „Inwazji barbarzyńców”, imprezy organizowanej od roku w Poznaniu przez Fundację Barak Kultury. To festiwal poświęcony różnym postaciom innego w społeczeństwie. O ludziach, których nie akceptujemy, nie rozumiemy, boimy się i na których z różnych powodów się zamykamy, wykluczając ich spośród siebie. Owych innych wśród nas jest nadspodziewanie dużo.
KREW MUSI PŁYNĄĆ

Wspólny mianownik „Inwazji barbarzyńców” umożliwia spotkania z bardzo różnymi ludźmi, reprezentantami odległych od siebie społecznych czy kulturowych zjawisk. Bo co, na pierwszy rzut oka, łączy ze sobą mniejszości narodowe, bezdomnych czy ludzi w wieku 50+, których nie chcą zatrudniać pracodawcy? Wszyscy oni byli bohaterami zeszłorocznej edycji festiwalu.

Edycja tegoroczna eksponowała głuchoniemych z ich problemami życia w społeczeństwie słyszących. Każde spotkanie tłumaczone było przez tłumaczkę języka migowego, a na Starym Rynku odbyła się uliczna akcja „Migaj mi”. Ale było też ważne spotkanie z Tadeuszem Sobolewskim o Mironie Białoszewskim, człowieku i poecie całkowicie odrębnym i w życiu, i w literaturze. Bohaterami festiwalu byli też np. chorzy (świetny Krzysztof Stroiński jako schizofrenik w filmie Bartka Konopki „Lęk wysokości”) czy Żydzi (filmowy happening artysty Janusza Marciniaka – wspomnienia mieszkającego dziś w USA Bronka Bergmana o młodości w przedwojennym, endeckim Poznaniu). Mówiono również o zagrożeniach dla tolerancji, jakie dziś narastają wokół nas. Odradzający się w Niemczech faszyzm jest tematem filmu „Krew musi płynąć” niemieckiego dokumentalisty Petera Ohlendorfa. – Traktuję mój film jako ostrzeżenie – wyjaśniał podczas spotkania reżyser. – Kryzys skłania do faszyzmu wielu młodych ludzi nie tylko w Niemczech, ale także w innych krajach, np. na Węgrzech czy we Włoszech.

Po dwóch edycjach festiwalu nachodzi mnie jednak refleksja, że formuła, jaką przyjął, może być dla niego niebezpieczna. „Inwazja” z samych swoich założeń wywiera presję – cóż z tego, że zbożną – na jego uczestników, by inność i innych zaakceptowali. Może to grozić imprezie tym, że zacznie gromadzić tylko przekonanych. Nie wiem, w jakim stopniu tak już jest, a w jakim przyciąga ona uczestników dla siebie najcenniejszych: nieprzekonanych, ale otwartych i chcących zrozumieć.

„Inwazja barbarzyńców – Inny festiwal”, Poznań, 16-20 kwietnia 2012 r.

ANDRZEJ NIZIOŁEK (ur. 1963) jest krytykiem teatralnym, autorem wystaw, dziennikarzem.
http://tygodnik.onet.pl/33,0,75514,przystan_ambitnych_outsiderow,artykul.html

środa, 4 kwietnia 2012

Felieton Jakuba Sochy o filmie

[...] „Ciągle wierzę” jest przede wszystkim filmem o skutkach polskiej transformacji. Także i to są jej owoce: widzimy jedną z tych, która wywalczyła możliwość, by ją w ogóle przeprowadzić. Na ścianach jej domu zacieki i grzyby, na zewnątrz, pod sufitem przemysłowe kamery. Hołuszko zainstalowała je po serii ataków na jej dom, po tym, jak bandyci wdarli się do środka. Ma pracę, ale nie może pracować w zawodzie. Wklepuje do komputera bazy danych, zarabia półtora tysiąca, w ciągu roku może odłożyć sobie na cztery bilety do teatru, wcześniej jednak musi pamiętać, żeby kupować tylko to, co najtańsze. Mówi o tym jednak bez płaczu, transseksualizm porównuje zaś do złamania nogi. Noga się zrosła – stwierdza Hołuszko – teraz jestem już kobietą. 

Gwoli ścisłości: Ewa Hołuszko mówi, że stać ją na cztery dni w Tatrach, nie cztery bilety do teatru :-)
Felieton można w całości przeczytać tutaj:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3336-sam-nie-wiem-wiecej-niz-rak-cos-jak-zlamanie-reki.html

czwartek, 29 marca 2012

Na innej planecie. Rozmowa o filmie w Dwutygodniku

Bartosz Żurawiecki: Dla mnie Twój film jest przede wszystkim opowieścią o rozczarowaniu wolną Polską, która nie dla wszystkich okazała się wolna, przyjazna, otwarta. Są tacy, którzy się w niej nie mieszczą…
Magda Mosiewicz: O niektórych nawet nie pomyślano. Okazało się, że nasze pojęcie wolności było bardzo ograniczone. Chciałam oddać głos komuś, kto nie ma głosu. Dlatego w filmie jest tylko głos Ewy, tylko jej perspektywa. To nie jest reportaż śledczy, w którym chodzę po ludziach i próbuję zrekonstruować „prawdziwą” historię mojej bohaterki.


Rozmowa w całości na stronie: 
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3329-na-innej-planecie.html

poniedziałek, 12 marca 2012

niedziela, 4 marca 2012

Pokaz filmu w Warszawie

26 marca o godz. 19.00 projekcja filmu "Ciągle wierzę" i spotkanie z bohaterką w Nowym Wspaniałym Świecie.
Dyskusję prowadzić będą: Bartosz Żurawiecki, krytyk filmowy i Mariusz Kurc, redaktor pisma "Replika".
Warszawa, ul. Nowy Świat 63. Zapraszamy!
http://www.nowywspanialyswiat.pl/event/806