Innym, których nie akceptujemy, boimy się, poświęcony był w Poznaniu festiwal „Inwazja barbarzyńców”. Przygotowuje go niezwykła fundacja: Barak Kultury.
Idea najlepiej uwidoczniła się podczas spotkania z Ewą Hołuszko. Ewa to transseksualistka – dawniej Marek Hołuszko, ważny warszawski działacz pierwszej Solidarności i jej konspiracyjnych struktur podczas stanu wojennego. W 2000 r. poddała się zabiegowi zmiany płci. Podczas spotkania mówiła o tym, kiedy rozpoznała swoją kobiecą tożsamość, jak próbowała ją w sobie zagłuszyć i jak doszła do decyzji o korekcie płci. A także o wysokiej cenie, jaką przychodzi jej za to płacić, o kłamstwie, które przestało być jej udziałem, i swojej religijnej wierze (jest osobą prawosławną). Dzięki tej szczerości i osobowości Hołuszko podczas spotkania udało się przekroczyć barierę obcości. Jego uczestnicy zobaczyli w niej człowieka w swoich uczuciach i prawach takiego jak każdy inny. Jak my wszyscy.
Taki właśnie jest główny cel „Inwazji barbarzyńców”, imprezy organizowanej od roku w Poznaniu przez Fundację Barak Kultury. To festiwal poświęcony różnym postaciom innego w społeczeństwie. O ludziach, których nie akceptujemy, nie rozumiemy, boimy się i na których z różnych powodów się zamykamy, wykluczając ich spośród siebie. Owych innych wśród nas jest nadspodziewanie dużo.
KREW MUSI PŁYNĄĆ
Wspólny mianownik „Inwazji barbarzyńców” umożliwia spotkania z bardzo różnymi ludźmi, reprezentantami odległych od siebie społecznych czy kulturowych zjawisk. Bo co, na pierwszy rzut oka, łączy ze sobą mniejszości narodowe, bezdomnych czy ludzi w wieku 50+, których nie chcą zatrudniać pracodawcy? Wszyscy oni byli bohaterami zeszłorocznej edycji festiwalu.
Edycja tegoroczna eksponowała głuchoniemych z ich problemami życia w społeczeństwie słyszących. Każde spotkanie tłumaczone było przez tłumaczkę języka migowego, a na Starym Rynku odbyła się uliczna akcja „Migaj mi”. Ale było też ważne spotkanie z Tadeuszem Sobolewskim o Mironie Białoszewskim, człowieku i poecie całkowicie odrębnym i w życiu, i w literaturze. Bohaterami festiwalu byli też np. chorzy (świetny Krzysztof Stroiński jako schizofrenik w filmie Bartka Konopki „Lęk wysokości”) czy Żydzi (filmowy happening artysty Janusza Marciniaka – wspomnienia mieszkającego dziś w USA Bronka Bergmana o młodości w przedwojennym, endeckim Poznaniu). Mówiono również o zagrożeniach dla tolerancji, jakie dziś narastają wokół nas. Odradzający się w Niemczech faszyzm jest tematem filmu „Krew musi płynąć” niemieckiego dokumentalisty Petera Ohlendorfa. – Traktuję mój film jako ostrzeżenie – wyjaśniał podczas spotkania reżyser. – Kryzys skłania do faszyzmu wielu młodych ludzi nie tylko w Niemczech, ale także w innych krajach, np. na Węgrzech czy we Włoszech.
Po dwóch edycjach festiwalu nachodzi mnie jednak refleksja, że formuła, jaką przyjął, może być dla niego niebezpieczna. „Inwazja” z samych swoich założeń wywiera presję – cóż z tego, że zbożną – na jego uczestników, by inność i innych zaakceptowali. Może to grozić imprezie tym, że zacznie gromadzić tylko przekonanych. Nie wiem, w jakim stopniu tak już jest, a w jakim przyciąga ona uczestników dla siebie najcenniejszych: nieprzekonanych, ale otwartych i chcących zrozumieć.
„Inwazja barbarzyńców – Inny festiwal”, Poznań, 16-20 kwietnia 2012 r.
ANDRZEJ NIZIOŁEK (ur. 1963) jest krytykiem teatralnym, autorem wystaw, dziennikarzem.
http://tygodnik.onet.pl/33,0,75514,przystan_ambitnych_outsiderow,artykul.html